Ukryte "skarby" Schaffgotschów czy jeden z tajnych depozytów Günthera Grundmanna?
Ukryte "skarby" Schaffgotschów z Kopic czy jeden z depozytów z tajnej listy Günthera Grundmanna?
Tylko bajki czy też jest w tym odrobina prawdy? Czy Schaffgotsche ukryli gdzieś wiele drogocennych przedmiotów zanim opuścili Kopice?
Faktem jest, że uciekając z Kopic Schaffgotsche zabrali ze sobą jedynie kilka walizek. Kopice opuścili wczesnym, siarczyście mroźnym, styczniowym porankiem roku 1945. Podążyli kilkoma samochodami w kierunku Czech i Pragi, zabierając ze sobą w podręczny bagaż jedynie najcenniejsze rodzinne pamiątki.
Cała reszta życiowego dorobku kilku pokoleń Schaffgotschów pozostała w Kopicach. W pałacu pozostały nie tylko meble, ale i dziesiątki obrazów, rzeźb, drogocenna porcelana, zdobione srebrem i złotem zastawy, kolekcje broni palnej i białej i Bóg jedyny wie co jeszcze.
Schaffgotsche musieli zdawać sobie doskonale sprawę z tego, że do Kopic tak prędko nie wrócą ... a trzeba by być naprawdę naiwnym aby wierzyć w to, że jeśli mieliby tam kiedyś powrócić, to zastaliby wszystko w nienaruszonym stanie.
Stąd zasadne przypuszczenia, że wiele z ich prywatnych, cennych, rodzinnych pamiątek (których zabrać ze sobą nie potrafili) zabezpieczyli przed opuszczeniem Kopic ukrywając je w bezpiecznym miejscu. W sumie gdyby tego nie zrobili, trzeba by ich zaliczyć do bardzo nierozsądnych, nie chcąc użyć tutaj jakiegoś bardziej dosadnego, obrażającego stwierdzenia.
Tak robili chyba wszyscy, którzy "posiadali coś więcej" a znaleźli się w zasięgu maszerującej na Berlin Armii Czerwonej. Ucieczką ratowano swoją skórę, ale uprzednio zabezpieczano najcenniejsze pamiątki rodzinne. Niektóre zamurowywano w pałacach, inne zakopywano w ich pobliżu (z reguły na terenie własnego majątku).
Ostani naoczny świadek tamtych dni, hrabia Hans Ulrich Schaffgotsch (1927 - 2009) twierdził (śmiejąc się przy tym), że w Kopicach nikt nic nigdy nie chował. Kiedy w styczniu 1945 roku opuszczał wraz z matką, rodzeństwem i kilkoma krewnymi Kopice, miał 17 lat. Stanowczo zaprzeczał, jak to nazwał "plotkom o ukrytych kosztownościach". Twierdził, że nie mieli na to czasu ani ochoty i nie widzieli w tym jakiegokolwiek sensu. Jeśli mam być szczery, nie przekonał mnie.
Gdybym miał się jednak mylić, to Schaffgotschowie i Kopice musiały by być naprawdę wyjątkowym wyjątkiem. I abyśmy się dobrze zrozumieli: nigdy nie interesowało mnie i nadal nie interesuje szukanie czy odnalezienie jakichkolwiek ukrytych rodzinnych pamiątek Schaffgotschów.
Dlaczego poruszyłem ten temat?
Ponieważ już raz, przed bodajże 8 laty natknąłem się na pewną informację, informację mówiącą o skrzyniach ukrytych w Kopicach na terenie majątku Schaffgotschów. Podobno ta tajemnicza historia wydarzyła się naprawdę i została udokumentowana w aktach ówczesnej "bespieki".
Podobno w roku 1946 funkcjonariusze niemodlińskiej placówki Urzędu Bezpieczeństwa udaremnili kradzież i wywiezienie wielu dzieł sztuki ukrytych w skrzyniach na terenie majątku Schaffgotschów w Kopicach.
Na trop szajki niemodlińska placówka UB trafić miała poprzez czyjś donos. Pomimo, że Kopice administracyjnie nie podlegały pod Niemodlin (należały do Grodkowa), niemodlińscy UB-ecy zdecydowali się na szybką interwencję w Kopicach. Członków szajki złapano podobno na gorącym uczynku. W ukrytych skrzyniach miały znajdować się dzieła sztuki i drogocenne przedmioty pochodzące z ... muzeum w Dreźnie.
W pierwszym momencie zaskakująca informacja ... bo co miały robić drezdeńskie dzieła sztuki akurat w Kopicach? Jednak gdy przez chwilę zastanowimy się nad tym, dojdziemy do wniosku że dlaczego nie?
Były przecież pod koniec II Wojny Światowej akcje "zabezpieczania dzieł sztuki" w specjalnie wybranych i przygotowanych do tego celu depozytach (tajnych skrytkach). Chyba każdy z Was słyszał o słynnej liście lub depozytach Grundmanna.
Dla tych którym nazwisko Grundmann nic nie mówi wyjaśnię, że Günther Grundmann był w tym czasie głównym konserwatorem zabytków Dolnego Śląska i to on przygotował tak zwaną "listę Grundmanna", a więc spis miejsc w których Niemcy zdecydowali się ukryć dobra kultury.
Już w roku 1942 zaczęto zastanawiać się nad bezpieczeństwem najcenniejszych dzieł sztuki znajdujących się nie tylko na terenie Śląska ale i całych wschodnich Niemiec. Realnym zagrożeniem dla Berlina, Drezna czy Lipska stały się coraz częstsze naloty bombowe atakujących z zachodu Aliantów. Zaczęto więc „przerzucać“ transporty wypełnione dziełami sztuki na tereny Dolnego Śląska, gdzie jak uważano, nalotów raczej być nie powinno.
I tutaj zacytuję wrocławskiego pasjonata historii, Arkadiusza Förstera (przewodnikpowroclawiu.com) :
„ Dolny Śląsk wydaje się być tym regionem Niemiec, gdzie dzieła te są względnie najbezpieczniejsze. Położony jest relatywnie najdalej od atakujących z zachodu Aliantów, zaś Armia Czerwona na wschodzie wydaje się być bardzo daleko. Zresztą już nawet pod koniec wojny Niemcy nie wyobrażają sobie, by w razie przegranej wojny Dolny Śląsk mógł znaleźć się w granicach innego kraju niż Niemcy. Zatem ukrycie dzieł sztuki właśnie tutaj wydaje się być pod każdym względem najbezpieczniejsze.
Rozpoczyna się zatem proces wywożenia z Wrocławia dzieł sztuki i ukrywania ich w najprzeróżniejszych miejscach Dolnego Śląska. Całą tą skomplikowaną operacją kierował Günther Grundmann. Człowiek, od którego wszystko się zaczyna. Grundmann był bowiem głównym konserwatorem zabytków Dolnego Śląska. To właśnie on prowadził inwentaryzację tutejszych zabytków, a potem to on podejmował decyzje co i gdzie wywozić. Na podstawie odnalezionych tuż po wojnie dokumentów udało się odtworzyć tzw. Listę Grundmanna zawierająca lokalizację 74 takich skrytek rozrzuconych po Dolnym Śląsku. Tam po wojnie trafili przedstawiciele państwa Polskiego. Dziś mamy jednak niemal pewność, że skrytek takich Grundmann przygotował przynajmniej drugie tyle.“
Wracając więc do Kopic i domniemanych wydarzeń roku 1946 (uniemożliwienie kradzieży i wywozu dzieł sztuki ukrytych w Kopicach) nie można wykluczyć, że historia ta miała naprawdę miejsce. Kopice nie leżą aż tak daleko od Wrocławia, aby nie mogły znaleść się na liście Grundmanna, zresztą podobne skrytki (depozyty) ulokowane były w najróżniejszych miejscach, także w pobliżu Kopic.
Podobno istniały akta tej sprawy z których wyczytać można było m.in.: że dwaj funkcjonariusze niemodlińskiej placówki UB zostali nagrodzeni (nagrody rzeczowe) za wzorowo przeprowadzoną i zakończoną pełnym sukcesem akcję udaremnienia kradzieży i wywozu cennych dzieł sztuki ukrytych na terenie majątku Schaffgotschów w Kopicach.
Czy wspomniane ubeckie akta z opisem przeprowadzonej w Kopicach akcji przetrwały do dzisiaj pozostaje na razie nie wyjaśnione.
Dwa tygodnie temu miałem okazję i przyjemność poznać człowieka, który trafił przed laty na trop i informacje o akcji niemodlińskiej placówki UB na terenie Kopic. Jest ogromnym pasjonatem i historykiem Ziemi Niemodlińskiej. Zapewniał mnie, że z wielkim zainteresowaniem szuka wspomnianych akt mogących potwierdzić opisaną powyżej historię. Trzymam mocno kciuki aby mu się powiodło.
30 grudnia 2019