Marie Sophie Ferdinandine Josefine Margarete Henckel von Donnersmarck (1896-1972)
- ostatnia "Pani na Kopicach"
Marie Sophie Ferdinandine Josefine Margarete Henckel von Donnersmarck urodziła się 30 maja 1896 roku w Böhmen (na terenie dzisiejszych Czech).
Była pierwszym dzieckiem i najstarszą córką hrabiego Edwin Hugo Lazarus Henckel von Donnersmarck i hrabiny Wilhelmine Marie Kinsky von Wchinitz und Tettau. Miała czworo rodzeństwa (dwie siostry i dwóch braci): młodszą o rok (urodz. 23.7.1897) siostrę Marie Alice Anna Gabriela Margarethe Henckel von Donnersmarck, młodszą o 3 lata (urodz. 10.9.1899) siostrę Theresia Maria Gabriela Margarethe Henckel von Donnersmarck, brata Maria Lazarus Friedrich Carl Alois Anton Vinzenz Henckel von Donnersmarck (urodz. 19.1.1902) i drugiego brata Maria Friedrich-Carl Lazarus Emanuel Franz Johannes Henckel von Donnersmarck (urodz. 27.5.1905).
Sophie (bo używała głównie tego imienia, które podobno bardzo lubiła) pochodziła z bardzo bogatej i wpływowej rodziny Henckel von Donnersmarck, w której posiadaniu był m.in. pałac w Nakle Śląskim.
Mając 22 lata poślubiła hrabiego Hansa Ulricha Schaffgotscha (Hans Ulrich Gotthard Maria Friedrich Leopold Hyazinth Aloysius Edgar Graf Schaffgotsch), wnuka "Śląskiego Kopciuszka" czyli Joanny Schaffgotsch (Johanna Schaffgotsch, Gryzik von Schomberg-Godulla).
Ślub Sophie i Hansa Ulricha odbył się 9 kwietnia 1918 roku w Berlinie. Para zaręczyła się kilka miesięcy wcześniej, 6 grudnia 1917 roku również w Berlinie.
Hans Ulrich urodził się 9 grudnia 1889 roku w majątku Schaffgotschów w Sulisławiu. Żeniąc się był już właścicielem ogromnej fortuny, jaką odziedziczył po babce Joannie. Trzy lata wcześniej, po śmierci dziadka Hansa Ulricha (1915), odziedziczył cały majątek "przeskakując w kolejności" żyjącego wówczas jeszcze ojca Hansa Karla Gottharda, którego dziadkowie (Johanna i Hans Ulrich Schaffgotsch) wydziedziczyli już w latach jego młodości.
Ale wracając do Sophie ...
Piękna, wrażliwa, opiekuńcza, ambitna, nadzwyczaj inteligentna, konsekwentna ... tak mówili o niej wszyscy, którzy mieli okazję poznać ją bliżej i taką pozostała w rodzinnych wspomnieniach.
Była drugą po Joannie "perłą kręgów towarzyskich". Godnie i dostojnie reprezentowała Schaffgotschów z Kopic. Często organizowała rodzinne spotkania jak również bale, a będąc na takowe zapraszana, chętnie w nich uczestniczyła.
Jednym z ulubionych miejsc które odwiedzała co roku, był hotel "Vier Jahreszeiten" („Cztery Pory Roku“) w Monachium. Również tam organizowała wystawne przyjęcia i bale. Ówczesny dwutygodnik WIENER SALONBLATT z 7 lutego 1937 roku tak informował o jednym z karnawałowych przyjęć:
"W tym roku karnawał z jego uroczystościami dla Towarzystwa rozpoczął się bardzo późno, większość dużych balów i przyjęć odbyła się na początku tego miesiąca.
31 stycznia w hotelu "Vier Jahreszeiten" („Cztery Pory Roku“) w Monachium, wielki bal wydali hrabia Hans Ulrich i hrabina Sophie Schaffgotsch, z domu hrabina Henkel von Donnersmarck z Koppitz (Kopice) wraz z hrabiną Aloysią Korff gen. Schmising-Kerssenbrock z domu Strachwitz, która przybyła tu ze swoją córką hrabiną Marią Elisabeth. Można było zobaczyć między innymi gospodarzy - hrabiego i hrabinę Schaffgotsch z dwiema córkami, hrabinami Wilhelminą i Paulą oraz ich siostrzenicę, córkę hrabiego Friedricha Schaffgotscha z Warmbrunn (Cieplice). Bal został zorganizowany w stylu pięknych uroczystości sprzed wojny. Najpierw połączyła gości kolacja przy stole. Następnie odbył się taniec, a hrabia Degenfeld zaaranżował wesoły *kotylion."
*Kotylion (fr. cotillon) – zbiorowa zabawa taneczna, w czasie której pary tancerzy noszą ozdobne odznaki, przypięte do piersi, zwane też kotylionami.
Dodam, że lista wymienionych gości, którzy wzięli udział w opisanym wyżej balu była tak długa, że zrezygnowałem z jej pełnej publikacji podając jedynie organizatorów imprezy. Wymieniono tam kilkadziesiąt najbardziej znanych nazwisk/rodów z ówczesnej europejskiej arystokracji.
Wracając do Kopic i codzienności ...
Sophie wychowała sześcioro dzieci (4 córki i 2 synów). Bardzo dbała o odpowiednie ich statusowi społecznemu wychowanie. Sama była osobą bardzo religijną. Rodzina i związek małżeński były dla niej "rzeczą świętą". Nie tolerowała zdrady, rozwodów czy związków pozamałżeńskich.
Z tego powodu nie przepadała za swoją szwagierką Dedy, która miała za sobą dwa rozwody i cechował ją wyjątkowo "luźny i rozrzutny tryb życia".
Sophie obawiała się złego wpływu Dedy na jej cztery dorastające córki, dlatego Dedy nie była przez nią mile widziana w Kopicach.
Z Hansem Ulrichem przeżyła w zgodnym związku małżeńskim 25 lat. Owdowiała mając 47 lat.
Jeszcze 9 kwietnia 1943 roku, w pełnym gronie rodzinnym, hucznie obchodzili jubileusz "srebrnego wesela". Hans Ulrich zmarł 5 tygodni później (18.5.1943) mając zaledwie 54 lata. Cierpiał od wielu lat na nadciśnienie, wrodzoną chorobę ze strony babki, czyli Johanny Schaffgotsch z domu Gryzik lub Gryczik, bo znane są dwie pisownie jej nazwiska panieńskiego. W maju 1943 roku przeszedł w przeciągu dwóch dni serię wylewów, ostatniego z nich nie przeżył.
Maj roku 1943 był dla Sophie tragicznym miesiącem. 16 maja zmarła jej 73-letnia matka - hrabina Wilhelmine Marie Kinsky von Wchinitz und Tettau, dwa dni później mąż Hans Ulrich. Te dwa nieszczęścia załamały ją i wywołały ciężką depresję.
Przez wiele tygodni zamykała się w swoich pokojach, z nikim nie rozmawiała, tylko nocami snuła się po pałacowych korytarzach.
Często przesiadywała noce aż do świtu na tarasie lub kamiennych schodach nad skrajem stawu i płakała. Była gdzieś indziej, wciąż nieobecna, jak zjawa ... wspominał jej najstarszy syn Hans Ulrich Gotthard Maria Friedrich Leopold Hyazinth Aloysius Edgar Schaffgotsch (1927-2009). Potrzebowała prawie dwóch miesięcy aby wrócić do żywych.
Po śmierci męża przejęła ciężar odpowiedzialności za potężne imperium przemysłowe Schaffgotschów. Pomimo tego, że pozostała nagle sama bez jakiegokolwiek przygotowania na tę wyjątkową sytuację, stosunkowo szybko poradziła sobie z nowym, olbrzymim wyzwaniem.
Niestety, czekały ją jeszcze kolejne ciężkie chwile i bolesne decyzje.
W styczniu 1945 roku to ona jako ostatnia zamknęła za sobą masywne, dębowe drzwi głównego wejścia pałacu. Przeczuwała że do Kopic już nigdy nie powróci. Opuszczała Kopice z ciężkim sercem, pozostawiając tutaj nie tylko swój dom, najwspanialsze rodzinne wspomnienia, ale również grób męża którego tak bardzo kochała.
Jeszcze przed samym odjazdem odwiedziła parkową kaplicę grobową, w której pochowany był jej mąż. Do ostatniej chwili wahała się czy ma opuszczać Kopice. Chciała pod opieką krewnych wysłać do Bawarii jedynie dzieci, a sama pozostać w Kopicach i rodzinnym pałacu.
Nie zastanawiała się nad konsekwencjami takiej decyzji i nadciągającym ze wschodu sowieckim zagrożeniem. W końcu przekonały ją prośby, płacz i błagania córek.
Kopice wraz z rodziną (oraz kilkoma służącymi) opuściła wczesnym, siarczyście mroźnym, styczniowym porankiem roku 1945.
Kilkoma samochodami podążyli w kierunku Czech i Pragi, zabierając ze sobą w podręczny bagaż jedynie najcenniejsze rodzinne pamiątki.
Cały życiowy dorobek trzech pokoleń Schaffgotschów pozostał w Kopicach i na Śląsku.
Zanim dotarli do granic Bawarii (będącej już w rękach amerykanów), zrobili postój u jednej z krewnych w Pradze. Ktoś z sąsiadów doniósł i zjawili się czescy partyzanci. Ci chcieli od razu wszystkich rozstrzelać, jednak praska krewna Schaffgotschów na kolanach wybłagała u partyzantów pozostawienie ich przy życiu. Skończyło się "jedynie" na obrabowaniu Schaffgotschów z wszystkiego co mieli przy sobie. Kto wie, może właśnie (tylko) zadowolenie potężnym łupem, przekonało rabusi do darowania Schaffgotschom życia?
Kiedy dotarli do Bawarii (bez jakichkolwiek dokumentów bo te zrabowali czescy partyzanci), nie przepuszczono ich przez granicę.
Amerykanie bardzo dokładnie sprawdzali każdego, kto próbował przekroczyć granicę uciekając ze wschodnich ziem Trzeciej Rzeszy, w tym Dolnego i Górnego Śląska. Skrupulatnie wyszukiwano i wyłapywano ukrywających się wśród cywilów - byłych oficerów i wysokich urzędników nazistowskiego reżimu. W miarę bezpieczna i "humanitarna" pod nadzorem amerykanów Bawaria, była najbardziej pożądanym celem ucieczki przed żądną zemsty Armią Czerwoną.
Dla Schaffgotschów bez jakichkolwiek dokumentów nastała przymusowa przerwa w podróży. Zanim zostali skrupulatnie sprawdzeni i potwierdzono ich tożsamość, spędzili koczując na granicy prawie trzy tygodnie. Tam poznali na własnej skórze co to nędza, głód czy strach przed grasującymi wokoło bandami rabusi.
Zatrzymali się w jednym z gospodarstw nieopodal granicy, myjąc się w stawie i nocując w stodole. Przetrwali jedynie dzięki sprytowi 17-letniego syna Sophie - Hansa Ulricha. Ten w zamian za żywność, pracował dla amerykańskich żołnierzy, wywołując filmy z ich aparatów fotograficznych.
Po przedostaniu się na Bawarię i zakończeniu II wojny światowej, Sophie zamieszkała z rodziną u krewnych w Regensburgu. Musiała przyzwyczaić się do małego, ciasnego, wynajmowanego mieszkania, w którym wraz z dziećmi (córki Eugenie i Gabrielle oraz synowie Hans Ulrich i Friedrich Karl) oraz młodszą siostrą spędziła prawie 6 lat.
22 listopada 1945 roku nawiedziła ją kolejna rodzinna tragedia. W wypadku samochodowym w Czechach (Brtnice) zginęła jej najstarsza córka Wilhelmine (Wilhelmine Maria Hedwig Paula Aloysia Gräfin Schaffgotsch) osierocając dwójkę małych dzieci (3-letnią Franziskę i 2-letnią Olivię). Przygnębiającym w tej rodzinnej tragedii musiał być fakt, że nikt z bliskich krewnych, nawet Sophie będąca matką, nie mógł uczestniczyć w pogrzebie Wilhelminy, który odbył się na ternie Czechosłowacji, w "sowieckim sektorze".
Wczesną wiosną 1951 roku wyjechała z dwoma synami, synową i wnukiem do Brazylii, gdzie zamieszkali w Rio de Janeiro. Jej trzy córki (Eugenie, Gabriele i Paula) założyły w międzyczasie własne rodziny i pozostały w Europie. Decyzję o wyjeździe na "drugi koniec świata" podjęli pod wpływem napiętej wówczas sytuacji politycznej związanej z konfliktem i wybuchem wojny w Korei (1950-53).
Niemiecka gospodarka i większość kraju nadal leżała w gruzach, a nad Europą znowu zawisło zagrożenie kolejnej wojny, tym razem atomowej pomiędzy wcześniejszymi sojusznikami USA i ZSSR. Brazylia leżąca na odległym kontynencie wydawała się bezpiecznym miejscem, a poza tym gospodarka w tamtym regionie przeżywała właśnie swój rozkwit.
Kiedy kilka miesięcy później synowa Sophie, hrabina Sidonie Anna Sophie Wilhelmine Pauline Silvestra Maria von Wuthenau-Hohenturm (1923-1993) urodziła drugiego syna (Carl-Friedrich Gotthard Maria Caspar Melchior Balthasar Ulrich Schaffgotsch 1951) do Brazylii ściągnięto doświadczoną i zaufaną nianię Elise Ehret, powierzając jej ponownie opiekę nad dziećmi, tym razem nad wnukami Sophie. Dodam, że Elise Ehret opiekowała się wcześniej w Kopicach (od roku 1931 do 1945) dwoma najmłodszymi synami Sophie Schaffgotsch. Elise Ehret spędziła w Brazylii kilka lat, po czym wróciła do Niemiec, nadal pozostając w dobrych kontaktach z rodziną Schaffgotsch.
W roku 1955 Sophie i jej młodszy syn Friedrich Carl (Friedrich Carl Gotthard Maria Franz Josef Anton Aloysius Edwin Schaffgotsch 1931-2004)
powrócili do Niemiec i zamieszkali w Monachium.
Początkiem roku 1962 Sophie odwiedziła w Brazylii starszego syna (Hans Ulrich Gotthard Maria Friedrich Leopold Hyazinth Aloysius Edgar Schaffgotsch 1927-2009) i jego rodzinę. Głównym powodem były podobno narodziny (w styczniu 1962 r.) najmłodszej wnuczki Désirée Johanna Paula Marie Henriette Anna Hedwig Schaffgotsch.
Do Kopic już nigdy nie wróciła. Przeżyła swojego męża o 29 lat. Zaznała więcej rodzinnego szczęścia, ponieważ doczekała się w sumie 11 wnucząt. Zmarła w wieku 76 lat (28.10.1972) w Monachium. Pochowana została w Austrii, w majątku swoich krewnych. Podobno jej największym życzeniem było, aby po śmierci spocząć obok swojego męża. Niestety, nie udało się go spełnić.
▷Jeśli korzystasz z /lub udostępniasz mozolnie zebrane i opublikowane przeze mnie tutaj informacje, uszanuj proszę moją pracę/mój czas i podaj źródło, czyli linka/adres mojej strony. Będę Ci za to bardzo wdzięczny :)
© kopice.org
12 listopada 2017 (Ostatnia aktualizacja 22 lipca 2024)
Fotografie archiwalne pokolorował Jacek Kucharczyk © Koloryzacja starych fotografii