top of page

Pałac w Kopicach - zapomniana perła Opolszczyzny

Kopice pod Grodkowem były od roku 1360 siedzibą rodu von Borsnitz, od 1450 - von Beess; w 1531 roku posiadał je kanonik katedry wrocławskiej Baltazar von Neckern, potem Hans Heinrich Heymann von Rosenthal, Gotfried von Spätgen i od 1751 roku - śląska rodzina von Sierstorpff.

To Heinrich Kasper zainicjował w 1783 roku przebudowę starej siedziby na klasycystyczną rezydencję. Jej autorem był opolski architekt Hans Rudolph. W 1859 r. dobra w Kopicach zakupił hrabia Hans Ulrich Schaffgotsch dla swojej siedemnastoletniej żony Joanny Gryzik von Schomberg-Godulla. W 1863 r. nowi właściciele zlecili przebudowę pałacu słynnemu architektowi Karolowi Lüdecke. Pierwszy etap przebudowy/rozbudowy "starej bryły" pałacu przeprowadzono w latach 1863-65. Wieżę północną (tę przy fosie i mostku wjazdowym) dobudowano do pałacu w roku 1873. W latach 1896-97 dobudowano od strony południowej kaplicę z wieżą/dzwonnicą. Rezydencja otoczona była z trzech stron rozległymi stawami. W pobliżu założono hektary ogrodów kwiatowych i warzywnych, sad, oranżerię, ogród zimowy. Drzewa tropikalne w palmiarni miały sięgać 17 metrów wysokości. Przed "pałacem na wodzie" rozpościerały się kwiatowe dywany o przeróżnych wzorach i barwach.

Obok pałacu, na powierzchni ponad 60 hektarów, rozciągał się słynny park krajobrazowy, a dbał o niego sam królewski dyrektor ogrodów (Königlicher Gartenbaudirektor) Wilhelm Hampel. 

Prawie pięćset akrów, głównie grunty orne, poprzecinane kilkoma rowami, zamieniono w przeciągu kilkunastu lat (1864-1875) w wspaniały, pałacowy park. W tym czasie powstały prawie wszystkie stawy (oprócz dwóch mniejszych w pobliżu pałacu), utworzono wyspy, a wzgórza w pobliżu stawów dały podłoże pod zbudowaną w roku 1873 SIEGESSÄULE (Kolumnę Zwycięstwa) zwieńczoną pozłacanym posągiem bogini Wiktorii. W tym samym roku zbudowano (na wzór ruin średniowiecznego zamku) BURGRUINE, którą po roku 1945 przemianowano na "Mysią Wieżę". Na jej szczyt prowadziły 53 kręcone, spiralne, kamienne schody. Kiedyś była prawdziwym hitem wśród odwiedzających Kopice gości. Trzy lata wcześniej, w roku 1870 postawiono ORIENTALISCHER PAVILLON - PAWILON DIANY, znany nam dzisiaj pod nazwą "Świątynia Diany" czy "Świątynia Dumania". Ozdobą parku były również stuletnie dęby (wiele z nich miało nawet kilkaset lat).

Park miało podobno zdobić ponad 300 rzeźb postaci oraz zwierząt w naturalnych rozmiarach, dłuta wrocławskiego mistrza Carla Kerna (dzisiaj nie ma tu już ani jednej rzeźby!). 

Atmosfery przepychu i piękna dopełniały przemyślnie wkomponowane fontanny. Na skraju potężnego parku hrabia hodował daniele. Planował również budowę pól golfowych, a nawet małego lotniska dla samolotów, które sporadycznie lądowały w Kopicach już w latach trzydziestych. Zespół pałacowy należał do Schaffgotschów aż do 1945 r. Wojna obeszła się z nim łaskawie. Jeszcze w latach pięćdziesiątych pałac stał cały, piękny i był dobrze wyposażony. Odbywały się w nim potańcówki i bale sylwestrowe, latem organizowano kolonie i obozy dla młodzieży.

Później zaczęło się systematyczne szabrowanie ... zarówno w majestacie prawa, jak i całkiem bezprawnie. W połowie lat 50-tych XX wieku parter pałacu spełniał rolę magazynu płodów rolnych, w tym głównie zbóż. Podobno osoby nadzorujące magazyn handlowały zgromadzonym zbożem za plecami kolektywu. Z każdym kolejnym tygodniem niknęły kolejne worki. Jesienią 1956 roku nadszedł czas kontroli i inwentaryzacji przechowywanych w pałacu zbóż. Być może władze powiatowe dowiedziały się o nadużyciach i chciały to sprawdzić. Ktoś musiał uprzedzić osoby zamieszane w nadużycia o nadciągającej kontroli. Najprawdopodobniej dla ratowania skóry i zatarcia śladów nadużyć zrodził się diabelski plan podpalenia pałacu. Był pochmurny, bezwietrzny, niedzielny poranek 7 października 1956 roku. Nad Kopicami zawisły kłęby gęstego, czarnego dymu ... płonął pałac Schaffgotschów. Ktoś podpalił go jednocześnie w czterech miejscach, polewając drewnianą konstrukcję dachu ropą. Aby było trudniej ugasić pożar przezorny podpalacz uprzednio wypuścił wodę ze stawu ...

W taki sposób nie wiele z niego pozostało. Spłonął dach, zawaliły się stropy. Po pożarze kopicki pałac Schaffgotschów nie interesował już nikogo. Nawet lokalne władze przestały się nim interesować. Jedynie miejscowi wynosili ze zgliszczy co się jeszcze dało. Znudzona, miejscowa młodzież zabawiała się latami zbijaniem resztek ocalałej pięknej sztukaterii, ubijaniem głów rzeźbom i wspinaczkom gdzie się tylko dało.

Później nadeszły lata “prywatnych miłośników sztuki” którzy wywozili po nocach ocalałe jeszcze rzeźby, posągi, fontanny. Po politycznych przemianach końca lat 80-tych ubiegłego wieku, w roku 1990 pałac wraz z 54 hektarami parku i licznymi stawami ówczesny naczelnik Gminy Grodków sprzedał (za śmieszną sumę równowartości dzisiejszych 5000 złotych, rozłożoną w dodatku na wieloletnie raty) krakowskiemu biznesmenowi Andrzejowi Kocowi. Nowy właściciel obiecywał rychłą odbudowę. W pałacu miał powstać luksusowy hotel, w pobliżu pole golfowe i lotnisko. Okazał się zwykłym hochsztaplerem. Na zaplanowaną odbudowę miał wziąść podobno kilkumilionowy kredyt hipoteczny i znikł. 

Od momentu nabycia pałacu, krakowski biznesmen podobno nie zjawił się w Kopicach ani razu osobiście. 

Nie przeprowadził żadnych prac remontowych, nie zabezpieczył ani pałacu ani otaczającego go terenu.

Sam wywiózł wszystko co przedstawiało jeszcze jakąkolwiek wartość. W taki sposób zniknęła reszta rzeźb zdobiąca fasady pałacu, marmurowe schody, granitowe posadzki, kotły grzewcze w pałacowych piwnicach. 

Brak jakiejkolwiek kontroli doprowadził do tego, że rozkradziono i zdewastowano już prawie wszystko. Okoliczni mieszkańcy zrobili sobie z pałacu darmowe wysypisko śmieci. W parku w miarę potrzeb wycinali drzewa, te mniejsze transportując od tak sobie, na rowerach, prosto do domów. Co jakiś czas zjawiał się ktoś przyjezdny z drabiną i wycinał z okiennic, witraży czy kolumn różne elementy wywożąc je Bóg jedyny wie gdzie. 

I ten złodziejski proceder trwał nieprzerwanie aż do czerwca 2008. Wtedy to stał się przysłowiowy cud ... przynajmniej na początku wszystko na takowy wskazywało. 

Od dotychczasowego właściciela (najprawdopodobniej za 2 miliony złotych) pałac odkupiła chorzowska spółka ZARMEN deklarując jednocześnie chęć odbudowy całego kompleksu pałacowego z przeznaczeniem na ośrodek rekreacyjno - wypoczynkowy. Zaplanowana odbudowa miała potrwać do końca 2015 roku. Spółka deklarowała nie tylko chęć odbudowy samego pałacu i przywrócenie dawnej świetności potężnemu 54 hektarowemu parkowi, ale również chęć dokupienia wszystkich budynków należących do dawnego majątku Schaffgotschów. 

ZARMEN miał zamiar zainwestować w ten sposób w najbliższych kilku latach astronomiczną sumę prawie 150 milionów złotych. Czyli jednym słowem historia jak z przepięknej, szczęśliwie kończącej się baśni ... 

Niestety już po miesiącu cała inwestycja stanęła pod znakiem zapytania. Okazało się bowiem, że w tym samym czasie w bliskim sąsiedztwie pałacu miała powstać nowa żwirownia, podobno kolidująca z ambitnymi planami nowego właściciela pałacu.

Spółka HEDAR, reprezentująca przyszłą żwirownię, już rok wcześniej odkupiła od okolicznych rolników prawie 70 hektarów gruntów i złożyła stosowne wnioski o pozwolenie na wydobywanie w tym miejscu kruszywa. W taki sposób zaistniał konflikt interesów dwóch inwestorów. Chorzowska spółka Zarmen postawiła opolskim włodarzom ultimatum : albo żwirownia albo pałac, żądając odebrania spółce Hedar wydanej już koncesji i zamknięcie żwirowni. Były to warunki nie do spełnienia. Wszelkie próby znalezienia kompromisu i pogodzenia stron, Zarmen kategorycznie odrzucał.

W trakcie trwających sporów, na terenie pałacu przeprowadzono jedynie pierwszy a zarazem ostatni etap prac porządkowych, usuwając setki ton gruzu i ziemi, zalegające od 50 lat wnętrza pałacu. W marcu 2009 Zarmen wycofał się oficjalnie z planów odbudowy pałacu. Wywieziono zaplecze biurowe, zamknięto pałac, pozostawiając jedynie ochronę. Kolejne 8 lat nie przyniosło żadnych zmian. Trzykrotne próby odkupienia pałacu przez osoby prywatne kończyły się za każdym razem fiaskiem.

W styczniu 2017 na horyzoncie pojawił się nowy zainteresowany - luksemburski fundusz inwestycyjny - GLOBUCOR. Nowy inwestor zadeklarował odbudowę pałacu z przeznaczeniem na Muzeum Polsko-Niemieckiego Pojednania. Jego plany odbudowy zakładały 7 etapów odbudowy w 7 lat. Także 54 hektarowy park miał odzyskać swój dawny wygląd i powrócić do stanu przed rokiem 1945. Była mowa o zainwestowaniu nawet 100 milionów euro. W lutym 2017 ruszyły pierwsze prace porządkowe.

W kwietniu projekt nieoczekiwanie stanął i rozpadł się jego zarząd. Okazało się, że wspomnianych milionów na kontynuację projektu po prostu nie byłoa. Luksemburski inwestor okazał się niestety kolejnym hochsztaplerem. 

W październiku 2017, po 6-ciu miesiącach poszukiwań pieniędzy a zarazem nowego inwestora, projekt upadł kończąc się aferą.

Po luksemburskim inwestorze pozostały długi i wielkie rozczarowanie. Osoby reprezentujące spółkę Globucor zniknęły bez słowa przeprosin i pozostały nieuchwytne.

Dalsze losy pałacu stanęły znowu pod znakiem zapytania.

Więcej i w szczegółach w dziale " Aktualności ".

Pozostałe informacje
bottom of page